Nu se pretează? Nu contează! La noi puteți returna bunurile în 30 de zile
Cu un voucher cadou nu veți da greș. În schimbul voucherului, destinatarul își poate alege orice din oferta noastră.
30 de zile pentru retur bunuri
Konrad Swinarski – pół żartem, pół serio – zdefiniował przed laty dwa rodzaje teatru. Teatr od pasa w górę i od pasa w dół. Metafizyczny i naturalistyczny. Teatr sakralny i teatr sprofanowany. U Rolanda Topora sfery sacrum i profanum zostały podmienione. Raz jedna, raz druga jest na górze lub na dole. Przenikają się i przeglądają w sobie. Gęba jest odbiciem pupy. Pupa udaje gębę. Na samym początku sztuk Topora, nawet w drugim obrazie, dzieje się coś dziwnego, nieprzewidywalnego, bardzo, bardzo szybko bohater zostaje zaskoczony przez nieoczekiwane. To trochę tak, jakby idąc ciągle tą samą drogą do pracy, nagle skręcić (odruchowo, intuicyjnie) w boczną ulicę i stanąć jak wryty, zdumiony widokiem, jaki się nam ukazał. Bo z tego zakrętu wyszło na nas coś, co sprawiło, że świat się nieodwracalnie zmienił, składa się już z dwóch niepasujących do siebie elementów. Bohater Topora „na szast-prast” zostaje poddany testowi. Wyobrażam sobie nowe wystawienia jego dramatów jako ruchome patchworki – dzieła przenikające się i równoległe. Niech sztuka gładko przechodzi w prozę, z prozy wyłania się grafika i znów wracamy do próby dramatycznej. Zmieniają się tonacje, maski bohaterów, sytuacje testowe. Ale cały czas jesteśmy w uniwersum Topora. Wewnątrz jego głowy, gdzieś w chlupoczącym basenie ciała. Gdzieś z boku, poza kadrem, ktoś ostrzy nóż. (z posłowia Łukasza Drewniaka)